Poprawiono dn.: 22 grudnia 2023

21 grudnia 2023 roku Rada Miejska przyjęła budżet na 2024 rok. O przyszłorocznym planie finansowym, o kluczowych projektach drogowych oraz o wyzwaniach związanych z sytuacją dochodową samorządów rozmawiamy z Burmistrzem Romanem Ptakiem. 

Wywiad ukazał się w grudniowym numerze Gazety Niepołomickiej.

Szymon Urban: Do 15 listopada samorządy mają przedstawić Radzie Miejskiej i Izbie Obrachunkowej budżety na kolejny rok. Jaki będzie przyszłoroczny budżet gminy Niepołomice?

Roman Ptak: Będzie to trudny budżet, kolejny deficytowy. Musimy znów pożyczać pieniądze na kluczowe projekty drogowe, które zaczniemy realizować w 2024 roku. Chodzi tu o ulice na Boryczowie czy przebudowę ulic na Jazach – ulicę Trudną, Akacjową i inne. Kończymy Piekarnię Sztuki, ruszają prace przy przebudowie ulic Kwiatkowskiego, Wimmera i Kolejowej. Na wszystkie te inwestycje musimy zabezpieczyć swój udział. 

SU: Proszę się nie gniewać, ale od kiedy rozmawiamy o budżecie to słyszę, że ‘będzie to trudny rok’…

RP: Bo sytuacja dochodowa w samorządach jest coraz trudniejsza. Przykładowo z każdej złotówki PIT płaconego przez mieszkańców do samorządów wraca około 50 groszy. A to przecież pieniądze wypracowane lokalnie, które powinny lokalnie pracować.

SU: Ale – przynajmniej statystycznie – zarabiamy więcej, zatem i dochody związane z udziałem w PIT powinny rosnąć.

RP: I rosną, ale rosną też koszty pracy. Jako samorząd, jesteśmy pracodawcą i odczuwamy presję płacową. Pamiętajmy też, że światły ustawodawca w ostatnich latach głośno chwalił się wprowadzając zerowy PIT dla młodych, a oszczędniej chwalił się zwiększonym ZUSem czy składką zdrowotną. Podczas, gdy PIT dla budżetów gmin jest znacznie ważniejszy, niż dla budżetu centralnego, a składki ZUS z daleka omijają budżety lokalne… 

SU: Czyli obniżka podatków cudzym kosztem?

RP: Nie chcę wyrokować czy celowo i cieszę się z obniżki PIT czy wyższej kwoty wolnej od podatku, ale to powoduje znaczne uszczuplenie wpływów do gmin i jeśli władza centralna decyduje się obniżyć podatek, to powinna zrekompensować wpływy samorządom.

SU: Ale władza się zmienia. W umowie koalicyjnej między KO, Trzecią Drogą i Nową Lewicą pojawia się postulat wzmocnienia samorządów lokalnych i zwiększenie udziałów w PIT. Czy samorządowcy wiążą nadzieje z tymi deklaracjami?

RP: Nadzieje są bardzo duże. W Sejmie znalazła się grupa samorządowców, która wie na czym polegają nasze problemy i mam nadzieję, że będą zgłaszać odpowiednie projekty. Liczę zwłaszcza na Jacka Karnowskiego, wieloletniego prezydenta Sopotu, a regionalnie na Marka Sowę, byłego Marszałka. 

SU: Ostatnio pojawiły się informacje o trudnej sytuacji finansowej Krakowa, który ma mieć problem z regulowaniem swoich zobowiązań bieżących. Z czego to wynika?

RP: Nie chcę się bezpośrednio odnosić do Krakowa. Uważam, że niejedna gmina chciałaby być tak bogata, jak biedny – zdaniem tych publikacji – jest Kraków, a sporo informacji może mieć charakter gry przedwyborczej. Jednak problemy samorządów wynikają z przepisów zgodnie z którymi gminy muszą równoważyć wydatki bieżące z dochodami bieżącymi. Wydatki bieżące to codzienne utrzymanie – odśnieżanie, oświetlenie, kultura, sport, administracja, a dochody bieżące to wpływy z PIT, CIT czy podatku od nieruchomości. Rośnie płaca minimalna, cena kilowata energii wzrasta z 50 do 80 groszy, czyli rosną wydatki, a jednocześnie dochody są zmniejszane.

SU: Mówi się też o ‘skończeniu z polityką tekturowych czeków’. Ale przecież gmina Niepołomice w ostatnich latach otrzymała sporo środków z budżetu centralnego!

RP: Zgadza się. To wsparcie było znaczące, ale jeśli je jeśli traktować je jako rekompensata za utracone dochody, to samorządowcy woleliby instrument bardziej przejrzysty. W sumie też bym wolał dostać tyle subwencji oświatowej, ile wydajemy na edukację, zamiast wsparcia konkretnych inwestycji. 

SU: A ile dostajemy?

RP: Rocznie na oświatę wydajemy około 100 milionów złotych. Subwencja oświatowa wynosi połowę tej sumy. Czyli dokładamy do zadania zleconego drugie tyle, co otrzymujemy. Czyli o tyle możemy wydać mniej na inne zadania.

SU: A co jeśli nowy rząd, po przeprowadzeniu audytu stanu finansów publicznych uzna, że wprawdzie rozumie samorządy, ale deficyt w budżecie centralnym jest tak duży, że gminy muszą poczekać?

RP: Pamiętajmy, że projekt przyszłorocznego budżetu przygotował rząd Mateusza Morawieckiego. Nie wiem na ile nowy rząd, jeśli zostanie powołany, zdoła go zmienić, ale samorządowcy liczą, że uda się odblokować środki z KPO, które poprawiłyby sytuację finansową państwa.

SU: Póki co jednak trzeba liczyć na siebie i swoją bazę podatkową. Na szczęście gmina Niepołomice wydaje się mieć ją dość dobrą?

RP: Zdecydowanie powinna nas wszystkich cieszyć dobra i stabilna baza podatkowa gminy. To jest efektem ponad 30 lat pracy i nacisku na rozwój biznesu. Obecna baza, związana głównie z podatkiem od nieruchomości od firm i udziałem w PIT, jest stałym i przewidywalnym źródłem dochodów gminy, dzięki którym możemy się rozwijać. 

SU: Przez lata budżet gminy rósł znacząco, ale od kilku lat widać ustabilizowanie się dochodów i wydatków na poziomie około 250 milionów złotych rocznie. To jest granica naszych możliwości? 

RP: Budżet rósł, bo mieliśmy duże inwestycje. Zjazd z autostrady, obwodnica, place Park&Ride to 130 mln zł w ciągu 3-4 lat. Dodatkowo przez pewien czas GOSP wypłacał świadczenie 500+, co również powodowało, że budżet wystrzelił. Teraz się to ustabilizowało i dynamika jest mniejsza, ale stabilna. Wciąż rośnie baza podatkowa. Warto wspomnieć rozbudowę firmy MAN Trucks, która przyniosła niemal drugie tyle dochodów podatkowych od tej firmy, czy rozbudowujące się centra logistyczne. 

SU: Ale te firmy też nie inwestują dla ładnych oczu, a mają konkretne wymagania dotyczące infrastruktury, komunikacji czy zapotrzebowań na edukację pracowników.

RP: Dlatego powstał zjazd z autostrady czy jego łącznik ze strefą. Dziś trudno sobie wyobrazić Niepołomice bez zjazdu, a przecież ja przez wiele lat jeździłem od ministra do dyrektora z mapami przekonując, że zjazd jest niezbędny. Ale z tych udogodnień korzystają też pozostali mieszkańcy, więc to sytuacja win-win dla każdego. A wolę jakiś procent z podatków od firm reinwestować w strefę, niż nie mieć ich wcale.

SU: W ostatnim rankingu wydatków inwestycyjnych samorządów branżowego pisma Wspólnota gmina Niepołomice, z wynikiem około 2000 zł rocznie na inwestycje na mieszkańca, zajmuje 35. miejsce w Polsce, w Małopolsce ustępując tylko Ciężkowicom i Jordanowowi. To dobry wynik? 

RP: Ranking bierze pod uwagę wysokość wydatków inwestycyjnych per capita, czyli na jednego mieszkańca. My jesteśmy gminą ze stosunkowo dużym wzrostem liczby mieszkańców, a mimo tego utrzymujemy się w okolicach drugiej-trzeciej dziesiątki. To dobry wynik, ale dla mnie ważniejsze, niż wyniki w rankingach jest zadowolenie mieszkańców. 

SU: A tych jest coraz więcej, bo gmina Niepołomice jest domem dla 33 tysięcy osób, wobec niespełna 24 tysięcy w 2010 roku.

RP: Żyjemy w drugim najgęściej zaludnionym województwie w Polsce, w powiecie w najwyższej grupie pod względem salda migracji wewnętrznych. Tysiące osób wybrało naszą gminę jako swoje miejsce do życia. Przynieśli ze sobą swoje doświadczenia, umiejętności i pomysły, ale mają też wymagania i potrzeby. To przyczynia się do rozwoju gminy, ale powinno iść w parze z rozwojem infrastruktury. Dlatego wydaje mi się, że powinniśmy powstrzymać się z przeznaczeniem kolejnych terenów pod zabudowę, do momentu budowy nowej oczyszczalni ścieków, dróg, być może szkoły… Rozwój to coś więcej niż sam wzrost.

SU: A czy budżet gminy jest gotowy na takie wydatki? Bo o ile na budowę oczyszczalni ścieków można uzyskać dofinansowanie, to na powstanie szkoły już nie.

RP: Nasze zadłużenie nie jest tajne, nie ukrywamy go w funduszach czy spółkach. Ale jestem burmistrzem od 13 lat, rok dłużej pełniąc tą funkcję po rezygnacji Stanisława Kracika i gdy dziś patrzę na ceny robót budowlanych sprzed lat, to zastanawiam się czemu zamiast jednej szkoły nie zbudowaliśmy więcej. 

SU: W jakim sensie?

RP: Weźmy pod uwagę szkołę na Jazach. Funkcjonalny i piękny obiekt z wygodnym parkingiem. Kosztował ponad 20 milionów złotych. Niektórzy zarzucają, że za dużo. Ale dziś szacunkowy koszt takiego samego obiektu to już 50 milionów. To 25% rocznego budżetu na jedną szkołę. A kilometr drogi? W ciągu kilku lat podrożał trzykrotnie. Otwieramy koperty z ofertami w przetargach i własnym oczom nie wierzymy.

SU: I tu wracamy do 50 milionów dopłacanych do edukacji…

RP: Corocznie. To ogromne pieniądze, ale póki mamy z czego dopłacać, to będziemy to robić. Mając nadzieję na wypracowanie przejrzystych zasad uzyskiwania dotacji państwowych, nowe nabory do projektów Unii Europejskiej i poprawę sytuacji dochodowej gmin.

SU: A jeśli ta rozmowa trafiłaby na biurko – na przykład – przyszłego premiera, to co by chciał Pan mu przekazać?

RP: Że my w samorządach naprawdę nie chcemy wyjątkowego traktowania. Archimedes mówił, żeby mu dać punkt podparcia, a ruszy Ziemię. A my mówimy – dajcie samorządom możliwości, a ogarniemy za Was mnóstwo tematów lokalnych, zostawiając czas i energię na załatwianie spraw ważnych z punktu widzenia całego kraju. Apelujemy o zaufanie i środki, a Polska na tej współpracy tylko zyska.